Walka z globalnym ociepleniem niekiedy może wywoływać dyskretny uśmiech na ustach, jednak do serii niecodziennych podatków, spośród których z pewnością przoduje podatek za krowie gazy wprowadzony w Estonii od 2008 roku, dołączyła belgijska Walonia. Mieszkańcy tego regionu chcąc urządzić przyjęcie z grillem muszą zapłacić 20 euro od każdego zgromadzenia. Sytuacja w regionie monitorowana jest z pomocą dronów, nadzorujących stan powietrza na wypadek, gdyby ktoś nie zgłosił wcześniej chęci gotowania pod chmurką.
Podatek od posiadania basenu w Grecji zależy od wielkości zbiornika. Opodatkowaniu w tym przypadku nie podlega czynność kąpieli, ale sam fakt posiadania takiej możliwości. Tu, podobnie jak w Belgii, sytuacja monitorowana jest z pomocą zdjęć satelitarnych.
We Włoszech natomiast funkcjonuje – w różnych wariantach – podatek od cienia, który rzucają na ulice turystycznych miejscowości sklepowe markizy. W niektórych rejonach próbowano wprowadzić podatek od cienia rzucanego przez szyldy, jednak wzbudziło to protesty mieszkańców i trudno odnaleźć rzetelne informacje jaki ta lokalna afera podatkowa znalazła swój finał. Wiadomo jednak, że we włoskiej Wenecji właściciele restauracji, sklepikarze itp. muszą rocznie wpłacać 100 euro za generowanie w swoim otoczeniu cienia.
By nie dziwić się chęci opodatkowania najdziwniejszych rzeczy, warto przypomnieć sobie, że ten trend ma dość stare tradycje. W Rosji w 1705 roku funkcjonował podatek od brodaczy, wprowadzony przez cara Piotra I Wielkiego, zafascynowanego francuską modą na peruki. Chcąc spopularyzować ten trend, zmusił obywateli do płacenia daniny za posiadanie modnej wówczas brody. W Polsce z kolei w czasie PRL funkcjonowało tzw. bykowe, czyli podwyższona kwota podatku dochodowego dla osób bezdzietnych, nieżonatych i niezamężnych powyżej 21 roku życia. W latach 70. granicę wieku przesunięto do 25 roku życia. Wydaje się, że wystarczy tylko nieco poczekać, by znów zdziwić się, bo jak widać od wieków inicjatywa rządzących nie zna granic.