Kasowy PIT to propozycja nowego rządu, który wpłynie na sposób dotychczasowych rozliczeń. Obecnie, zgodnie z panującymi przepisami (metoda memoriałowa), za przychody uważa się kwoty należne, nawet jeśli faktycznie nie mamy ich – jako przedsiębiorcy – na koncie bankowym. W momencie wystawienia faktury dochodzi bowiem do konieczności opodatkowania dostawy towaru lub wykonania usługi.
Jeśli przedsiębiorca nie otrzyma płatności w ciągu ustawowo uregulowanych 90 dni, to może skorygować przychód i skorzystać z tzw. ulgi za złe długi. Jest to wprowadzony mechanizm mający zabezpieczyć przedsiębiorców przed nieuczciwymi kontrahentami. Istnieją jednak okoliczności, w których nie jest to możliwe i są to miedzy innymi trzy poniższe sytuacje:
– przedsiębiorca znajduje się w trakcie postępowania restrukturyzacyjnego, upadłościowego lub likwidacji;
– minął okres trzech lat od wykonania usługi, dostawy towaru;
– przedsiębiorca, którego dotyczy transakcja, przychody opodatkowuje za granicą.
Zgodnie z nowym założeniem opodatkowaniu nie podlegałby moment wystawienia faktury, ale faktyczny wpływ do kasy kwoty danej należności. Takie rozwiązanie neguje ulgę za złe długi, gdyż ostatecznie przestawałaby ona występować.
PIT kasowy wydawał się przede wszystkim ukłonem w stronę małych firm, dla których wychwycenie momentu wpływu na konto kwoty danej należności nie wydawało się problematyczne. I takie rozwiązanie zostało przez rząd potwierdzone. Opcja kasowego PIT jest opcją dobrowolną, skierowaną do przedsiębiorców wykonujących działalność indywidualnie, przy założeniu, że ich przychody w poprzednim roku podatkowym nie przekroczyły kwoty 500 tysięcy złotych, jak również jest to propozycja skierowana do osób, które dopiero rozpoczynają prowadzenie działalności gospodarczej.